top of page

Edukowanie innych to droga do nieśmiertelności


Tym razem w serii #zapytani gościmy Macieja Wojtasa – świetnego copywritera, scenarzystę i blogera, który dzisiaj opowie nam o tym, skąd czerpie inspirację, jak wypracował swój styl pisania i dlaczego warto być copywriterem.


Kamil Piłaszewicz: Na swoim blogu stawiasz na szczerość i prawdę. Trzeba przyznać, że wielu klientom branża reklamowa kojarzy się z naciąganiem, jak za pomocą słów przełamałeś ten stereotyp?


Maciej Wojtas: Zacznę kontrowersyjnie, bo mocny początek to dobry sposób na przyciągnięcie uwagi czytelnika.


Mówię czasem, że copywriting to wciskanie kitu naiwnym, a copywriterzy nie różnią się niczym od prostytutek, ponieważ za pieniądze są w stanie zrobić wszystko.


Oczywiście mocno tu generalizuję, wrzucam wszystko i wszystkich do jednego worka, ale jest w tym stwierdzeniu spore ziarno prawdy.


Nikt nie potrafi tak sztucznie ubarwić szarości i tak skutecznie wybielić brudów, jak copywriter.


- Być może mówię tak dlatego, że copywriting, a mówiąc ogólniej – pisanie, nigdy nie były moją wymarzoną ścieżką rozwoju, ani żadną pasją. To był zupełny przypadek.


Nie mam z copywritingiem żadnej „uczuciowej” relacji. Nie jestem w branży zależny od nikogo. A skoro mam taki komfort, to mogę mówić to, co myślę.


Z drugiej strony, robię wszystko, żeby NIE BYĆ takim stereotypowym copywriterem: cynicznym, śliskim cwaniaczkiem bez żadnych skrupułów i moralnych dylematów.


Właśnie dlatego w moim kursie copywritingu kładę nacisk na etyczną stronę pisania i na branie odpowiedzialności za każde słowo.


To dla mnie o wiele ważniejsze od uczenia ludzi różnych brudnych „trików”. Zresztą, takich rzeczy w ogóle nie uczę.


Podsumowując: mówię, jak jest.


Jednak równocześnie, mozolnie i oddolnie, ucząc ludzi innego podejścia do tego zawodu, wprowadzam zmiany w branży, dzięki czemu ten stereotyp, o którym wspomniałeś na wstępie – odejdzie kiedyś w zapomnienie.


Praca w zawodzie copywritera nie należy do najłatwiejszych, a jednak zdecydowałeś się na to, by pomagać ludziom poprzez pisanie. Jakimi wartościami powinien kierować się pisarz/pisarka, aby dotrzeć do ich umysłów i serc?


- Trzeba chcieć ich dobra.


Światowy Dzień Copywritera jest wielką szansą dla młodych ludzi, którzy chcą przestać pisać do szuflady. Jak odnaleźć w sobie odwagę, pisać zawodowo i zacząć zarabiać?


- Czasami nie trzeba wcale jej szukać. Mnie zmusiła do tego pusta lodówka. Miałem rodzinę na utrzymaniu i nikłe perspektywy na jakąkolwiek inną pracę. Nie było w tym odwagi, tylko raczej desperacja.

Kursy online są wspaniałym pomysłem dla osób, które chcą rozpocząć przygodę z copywritingiem. Obserwujemy działania Twojej marki osobistej i jesteśmy ciekawi, skąd właściwie pojawił się pomysł na stworzenie tego typu warsztatów?


- Najpierw chciałem zrobić to dla pieniędzy. Faktycznie, pieniędzy byłoby sporo, gdybym przyjął wszystkich chętnych.


I wtedy wykonałem ruch, który jednych śmieszy, innych zaskakuje, a jeszcze innych drażni. Postanowiłem dodać 2 słowa do nazwy swojego kursu.


Liczba chętnych poleciała na łeb.


Dlaczego tak postąpiłem i jakie 2 słowa odepchnęły tłumy chętnych? O tym piszę na moim blogu.


Twoich kilka sposobów na odnalezienie, a tym samym wypracowanie swojego stylu pisarskiego to?


Mam na to 5 sposobów:

1) Doprowadź się do astmy.

2) Pisz tak, jak oddychasz, czyli krótkimi frazami.

3) Staraj się zmieścić 5 punktów w trzech.


Na swojej stronie internetowej przekonujesz, że copywriting przydaje się w wielu kwestiach, jak chociażby w storytellingu biznesowym, crowdfundingu, kreatywnym pisaniu. Jednak tak już bez używania zagranicznych haseł, jak wytłumaczyć statystycznemu odbiorcy, że wspomniany zawód jest równie ważny, co pozostałe?


- Moim zdaniem, copywriterzy, czyli ludzie pomagający sprzedawać różne produkty i usługi nie są nikomu potrzebni. Świat spokojnie może się bez nas obyć. Gdyby jutro nas zabrakło, mało kto by to zauważył.


Natomiast copywriting jako sztuka zapalania innych do pełniejszego życia, sztuka porywania ich ku czemuś dobremu – to jest coś… bez czego świat również może się obyć.


Różnica polega na tym, że o ile tego pierwszego nie byłoby mi żal ani trochę, to tego drugiego – bardzo!


Uważam, że copywriter, czyli człowiek, którego słowa są w stanie zmieniać rzeczywistość, może i powinien robić o wiele więcej, niż tylko klepać teksty o niczym czy wymyślać reklamy środków na wzdęcia.


Na przestrzeni swojej kariery, co Maciej Wojtas może uznać za swoje największe osiągnięcie?


- To, że nadal to robię. Jednak to bardziej ośli opór niż osiągnięcie. Osiągnięciem jest każda opinia zachwyconego klienta.


Za każdym razem, kiedy czytam coś takiego, w mojej głowie pojawia się jedna myśl: „dobre, dobre, prawie się nabrałem!”. (śmiech)


Mając za sobą tyle lat doświadczenia zawodowego, dlaczego nadal twierdzisz, że warto być copywriterem?


- Po pierwsze, pisanie uczy myślenia. Precyzyjnego przekazywania swoich myśli innym. Już samo to jest warte miliony.


Po drugie, pisanie może wpływać na ludzi. Jeśli copywriter ma serce po właściwej stronie, wtedy ten wpływ ma szansę być pozytywny.


Wreszcie po trzecie, pisanie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, to szansa na pracę w dowolnym miejscu na świecie. Dzięki temu można spędzać więcej czasu z rodziną.


I to jest ten najważniejszy z powodów, dla których warto być copywriterem.


Kariera, topowe agencje, prestiż – dla mnie to wszystko to pic na wodę.


- Nic nie jest warte tyle, ile możliwość bycia ze swoimi dziećmi, uczenia ich wszystkiego, co się wie, pokazywania im piękna świata i tak dalej.


Kogo, jak kogo, ale Ciebie mogę śmiało zapytać, co podoba Ci się w tym „świecie” zwanym copywritingiem, a co najchętniej zmieniłbyś?


- Staram się robić swoje, dlatego nie zwracam uwagi na branżę.


Nie biorę udziału w żadnych imprezach, nie obchodzę żadnych copywriterskich świąt tego czy owego. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, co mi się w tym świecie podoba, a co nie.


Założenie było takie, że to robota na chwilę. Tak się jednak jakoś złożyło, że ta chwila mocno się przeciągnęła.


Z tego, co wiem, to ostatnio poświęcasz się formalnościom związanym z zakładaniem agencji. Co możesz powiedzieć o niej na tę chwilę?


- Zasilać będą ją osoby, które biorą udział w moim kursie copywritingu. W tym momencie szukam jeszcze formuły, która znacząco odróżni ją od setek innych.


Chciałbym, żeby (mówiąc może nieco górnolotnie) moja agencja zmieniała świat dobrymi słowami i dobrymi historiami.


Żeby każdy tekst, który w niej powstanie, był jak klocek domina, które wywoła pozytywny ferment w świecie.


Jak do tego doszło, że copywriter spełnia się, edukując innych na określone tematy, a nie działając np. w jakiejś korporacji?


- Edukowanie innych to, znowu mówiąc nieco górnolotnie, droga do nieśmiertelności.


Wyobraź sobie, że przekazujesz komuś jakąś ideę (tu kłania się „Incepcja”). Ten ktoś się nią ostro zapala i przekazuje ten ogień dalej.


Czasami w swoim życiu spotyka się nauczycieli, którzy jedynym zdaniem są w stanie nadać kierunek twojemu życiu.


Czasami trafia się na rozgorączkowanych pasjonatów, którzy wyczulają cię na coś, co od teraz będzie dla ciebie ważne.


Miałem szczęście spotkać takich właśnie ludzi na swojej drodze. Dziś przekazuję ich myśli dalej. Można powiedzieć, że spłacam dług.


Jak w każdym zawodzie zdarzają się kryzysowe momenty. W jaki sposób różne dziedziny życia mogą posłużyć jako inspiracje do napisania tekstu?


- U mnie działa to bardzo prosto: żeby pisać, muszę mieć porządek w życiu. Każdy kryzys, choroba czy inne nieszczęście – częściej wybijają mnie z twórczej równowagi, zamiast inspirować.


Dlatego dbam o ten porządek na wielu płaszczyznach: od unikania jakichkolwiek używek, przez higienę psychiczną, czyli uważanie na to, co wkładam sobie do głowy, aż po harmonię w stosunkach międzyludzkich.


Natomiast jeśli chodzi o szukanie inspiracji do napisania tekstu – tutaj możliwości są absolutnie nieograniczone. Jeden z moich ulubionych tekstów na blogu rozwinął się samoistnie z mikroskopijnego zdania: „wróbelek przykucnął” (https://maciejwojtas.pl/wrobelek/)


Albo inny przykład. Wpisałem raz do edytora jedno słowo: „cokolwiek”. Tak zupełnie „od czapy”. Efekt? Wyszła mi z tego cała bajka (https://maciejwojtas.pl/cokolwiek/). Najczęściej pisanie tego rodzaju tekstów poprzedza najważniejsze chyba pytanie, jakie może sobie zadać osoba pracująca w branży kreatywnej: „a co by było, gdyby…?”.


Co chciałbyś powiedzieć Maciejowi, który kilkanaście lat temu rozpoczął pracę jako copywriter?


- Młody, uciekaj stąd! (śmiech)


Nadając rozmowie nieco poważniejszy ton, to jak Maciej Wojtas odpowie na moją tezę, że copywriter stał się symbolem naszych czasów?


- Coś w tym jest. W końcu doszliśmy przecież do takiego momentu, w którym każdy każdemu usiłuje coś sprzedać.


Nic dziwnego, że filozofia „bycia autentycznym” wydaje się ludziom czymś dziwnie świeżym, nowatorskim i tak dobrze się sprzedaje.


Odnoszę się do tego, że każdy z nas jest użytkownikiem języka polskiego, a jednak coraz rzadziej dochodzi do zrozumienia poszczególnych komunikatów. I w tym postrzegam ogromną rolę copywritera. Co o tym sądzisz?


- Ciekawe spostrzeżenie. Sam coraz częściej gryzę się w klawiaturę, kiedy mam napisać coś trudniejszego.

Boję się, że ludzie nie zrozumieją tego, co chcę im powiedzieć.


Być może, przewrotnie mówiąc, copywriter stał się swego rodzaju mediatorem między ludźmi, a nie tylko już, jak kiedyś, tj. między firmą a klientem?

- Dobre pytanie. Co było pierwsze: jajko czy kura? Prosty język, jakim na co dzień się komunikujemy – czy język copywritingu, w którym prostota jest cnotą?

Jeśli nie copywriting, to...


- Muzyka! Raczej ta wyższa, filmowa, z akcentem na „mu”, a nie popularna, którą wymawia się, akcentując przedostatnią sylabę! (śmiech)


Tym miłym akcentem kończymy wywiad. Serdecznie dziękujemy, że zgodziłeś się na rozmowę!


- To ja dziękuję za bardzo ciekawe pytania!











201 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page